wtorek, 23 października 2012

Piekło na drogach

Dzisiaj trochę przemyśleń o polskich drogach/kierowcach, a dokładniej o drogach/kierowcach w okolicach Zamościa. Sporo się niestety napatrzę każdego tygodnia, gdyż do pracy dojeżdżam i szczerze mówiąc czasem szlag mnie trafia, kiedy widzę pewne rzeczy.

I przy okazji troszkę muzyki powiązanej z tematem.

Ruszamy ostro!


Grzech nr 1 - nie włączanie świateł. Ile można jeździć nie włączając tych cholernych świateł?? Wydaje mi się, że policja w tej sprawie jest zbyt pobłażliwa, bo jakby tak jeden z drugim dostali mandacik to by pamiętali na drugi raz. Czasem jadąc do lub z pracy, albo biegnąc chodnikiem udaje mi się naliczyć całkiem sporo takich lekkoduchów. Przykład: podczas 30 minutowego biegu pewnego wieczoru "przyłapałem" 6 samochodów bez świateł. Gdzie jest policja? Przecież to całkiem spore wpływy do kasy za leciutką robotę - wystarczy stanąć na poboczu i zatrzymywać - kierowcy bez świateł są nieświadomi tego i zwykle tylko zwalniają, żeby nie zapłacić za prędkość. Jeszcze bardziej to mnie wkurzają tacy, którym daje się znać, że jedzie bez świateł a ten/ta nic - nie wiadomo gdzie się patrzy lub o czym myśli, skoro nie widzi jadącego z naprzeciwka i mrugającego samochodu.



Kolejna rzecz odnośnie świateł to te przeklęte diodki. Ludzie! po jaką cholerę wy to zakładacie? Co was przekonuje do tego, żeby się w to bawić? Przecież powierzchnia świecąca reflektorów w samochodzie a tych diodek jest nieporównywalna! (to jak męska dłoń do paznokcia!) Jeśli to z oszczędności, to jak cię nie stać na żarówkę H7 czy coś, to po co w ogóle używasz samochodu? Pół biedy, jeśli te diodki zamontowane są w okolicach świateł, ale jak ktoś montuje je 10 cm od asfaltu, gdzieś przyklejając do zderzaka to już lekka przesada. Raz w miejscu pracy na drodze widziałem zabawną (?) sytuację: VieśWóz skręcał w prawo i kiedy zapalał się kierunkowskaz, gasły diodki z przodu, a kiedy gasł kierunkowskaz, światełka zapalały się na nowo. Jupi! Zupełnie jak podczas świąt bożonarodzeniowych! Tyle że samochody to nie choinki!!!



I busiarze z takimi światełkami - następni popaprańcy. Nie dociera do nich, że jako przewoźnicy muszą zapewnić jak największe bezpieczeństwo pasażerom?? (Pytanie retoryczne - który busiarz myśli o bezpieczeństwie, skoro zwykle jeżdżą jakby wieźli worki kartofli, a nie ludzi...)



Światła mają sprawiać, że samochód jest widoczny na drodze. Dodatkowo mówią mi one, że najprawdopodobniej samochód z włączonymi światłami, który widzę przed sobą porusza się.


To jeszcze traktorzyści. To samo. Czy ciągnik jest zwolniony z obowiązku jazdy na światłach? Jasne, że nie.


I skuterzyści... Zdarzają się tacy, co dzieci (nieprzepisowo) podwożą do szkoły i świateł nie włączają...


Grzech nr 2 - ścinanie zakrętów i nie mieszczenie się w swoim pasie ruchu. I tu mnie coś trafia po prostu jak natknę się na kogoś takiego. Ścinanie zakrętów może być spowodowane według mnie z dwóch powodów:


1) albo ktoś nie umie kierować pojazdem i w takim przypadku dobrze by było zrobić sobie kurs doszkalający zanim komuś zrobi się krzywdę;


2) nadmierna prędkość przy wchodzeniu w zakręt. Tu rada jest prosta - zmniejsz prędkość. Naprawdę nie pojmuję, jak można wjeżdżać komuś na pas przeciwległy kiedy się skręca. Przecież jeśli dwóch takich idiotów spotka się na jednym zakręcie to mamy gotowe zderzenie czołowe na łuku zakrętu - teoretycznie coś, co nie ma prawa się zdarzyć! A jednak. Dlatego jeśli tylko widzę, że ktoś za bardzo odbija w moją stronę - trąbię. Niech się na drugi raz zastanowi. Można też zauważyć, że coraz więcej kierowców w nosie ma linie wyrysowane na jezdni. Bardzo dobrze to widać teraz przejeżdżając przez Jacnię - droga nowa, linie świeże a palanty jeżdżą jakby linii wcale nie widzieli...


Grzech nr 3 - nie używanie kierunkowskazów. Bo po co, nie? Przecież to trzeba palcem sięgnąć do dźwigienki... Taki wysiłek! Albo oszczędność, bo przecież pomarańczowe żaróweczki to luksus. Niech się zastanowią ci, co jeżdżą z żółtą naklejką "motocykle są wszędzie" i nie używają kierunków np. przy zmianie pasów. Ja to zauważę, bo utrzymuję bezpieczną odległość, ale motocyklista, który bez problemu rozpędza się do 70-80 km/h w kilka sekund nawet nie będzie miał szans odbijać...


A jeśli chodzi o drogi, to cóż... jest jeszcze wiele do zrobienia, ale to już kwestie samorządowe. Natomiast to, co wyżej sami możemy zmienić. Czego sobie i wszystkim kierowcom życzę.

Na koniec polski klasyk i coś śmiesznego. :-)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz