Nie będzie to łatwe, bo w głowie mam tysiące chaotycznych myśli dotyczących tych butów i nie bardzo mam pomysł jak to wszystko ładnie zlepić. A do tego dochodzi jeszcze fakt, że to nie byle jakie buciory, tylko buty przez wielu uważane za kultowe. Jeszcze inna sprawa, że to moje nowe bieganie jeszcze raczkuje i nie chciałbym, żeby ktoś zarzucał mi kompletny brak wiedzy i mądrzenie się w kilku kwestiach.
Dlatego proszę Czytelników o wyrozumiałość i o potraktowanie tego tekstu nie jako poważnej recenzji obuwia, a tekstu, który będzie opisem wrażeń, subiektywną opinią żółtodzioba biegania minimalistycznego.
Zacząć mogę od zaznaczenia właśnie dwóch pojęć, które w tym momencie są dla mnie wymienne, a przez to już na samym początku narażam się na kpiny i wybuchy agresji ze strony zatwardziałych "naturalistów ": buty/bieganie minimalistyczne/naturalne. Dla mnie nie ma tu większej różnicy poza tą, że takie bieganie różni się od tego komercyjnego (żeby nie używać słowa "tradycyjnego", bo to za daleki skrót myślowy). I tyle. Dla innych natomiast bieganie minimalistyczne to takie, gdzie but zapewnia minimum wsparcia dla biegacza (czyli np. moje bikile), a bieganie naturalne, to bieganie takie do jakiego stworzyła naszą stopę natura, czyli boso, lub ewentualnie w sandałach biegowych. To tak w wielkim skrócie, bez zagłębiania się w szczegóły. Z góry proszę o darowanie sobie mądrzejszych ode mnie biegaczy/znawców tematu komentarzy do tego fragmentu tekstu, bo się zamknę w sobie i zrezygnuję z biegania całkiem :)
Dlaczego PięćPalców?
Z butami tymi styknąłem się [dziwne, słowo "styknąć" zaznaczane jest przez słownik bloggera, a wujek google wyświetla to słowo jako slang miejski...] parę ładnych lat temu w Warszawie. Miał je na sobie jakiś chłopak siedzący samotnie na przystanku. Pierwsze wrażenie było takie, że to kompletny dziwoląg, bo jak to tak, bez butów? Że niby co to? Skarpeta jakaś? Jak w tym chodzić? Przecież but to but - solidna podeszwa do tego cholewka, a nie jakieś takie coś...
Kiedy zacząłem biegać musiałem bardzo szybko zainwestować w buty do biegania, które kosztowały trochę, ale miały też wsparcie dla amatorów biegania, czyli amortyzację stopy. Pytanie tylko, czy rzeczywiście musiałem. Gdyby ktoś zwrócił mi uwagę, że zamiast wydawać setki złotych na "specjalne" buty wystarczy tylko (lub aż) spróbować zmienić sposób w jaki biegam...
W domu mam 6 par butów. Jedne specjalnie na beznadziejną pogodę i na szlak, pięć pozostałych to tradycyjne buty do biegania.
Odkąd zmieniłem krok biegowy okazało się, że moje ulubione buty, które mają ponad 1150 km przebiegnięte* i które teoretycznie są już do wyrzucenia, bo producenci podają, że wszelkie systemy zabezpieczające pracę stopy podczas biegu wytrzymują ok. 1000 km, wcale nie są w tak złej kondycji - owszem, część piętowa na pewno swoje już wykonała (przebiegłem w nich m.in. maraton w Lublinie), ale od kiedy nie ląduję na pięcie mogę sobie pozwolić na bieganie w tych właśnie butach.
Z zamiarem przestawienia się na buty minimalistyczne nosiłem się od czasu, gdy gdzieś w okolicach stycznia / lutego tego roku dopadła mnie kontuzja prawej nogi, która wykluczała bieganie. Analizy różnych artykułów i filmików z yt doprowadziły mnie do wniosku, że rozwiązaniem może być właśnie bieganie naturalne lub minimalistyczne. Problemem była oczywiście cena butów. Vibramy nie wchodziły w grę, bo kosztowały ponad 500 zł, a były to jedyne buty, które zwróciły moją uwagę. Nie wiem dlaczego, może to właśnie dlatego, że widziałem je wtedy w Warszawie?
W międzyczasie starałem się wzmacniać mięśnie ćwiczeniami siłowymi, żeby być gotowym na ewentualne biegi w lecie.
Cena
Butów w tak astronomicznej cenie, jaką podaje oficjalny dystrybutor vff w Polsce, czyli sklep www.5palcow.pl - 519,99 zł nigdy bym nie kupił. Nawet letnia promocja by mnie nie skusiła, bo 384,99 zł to wciąż wiele, żeby nie używać wyrażenia "w ***" gdzie występuje słowo na /H/ (pisownia przez "ch"). Ale z pomocą przyszli internety i okazało się, że na allegro można je kupić dużo taniej**.Przesyłka z Chicago wystartowała 1 lipca, a wczoraj, czyli 9 lipca po południu mogłem już cieszyć się (dosłownie) paczką.
Chwilę potem bikile były już na moich stopach.
Zawartość paczki |
Pierwsze wrażenia
Nie wiem, skąd wśród tak wielu opinii o vff pojawia się ostrzeżenie o tym, że buty te za pierwszym razem może być ciężko założyć. Mi zajęło to ok. 30 sekund i to nie przesadzając. But idealnie wpasowuje się w palce, choć trzeba uważać, żeby zacząć od dużego palca, a potem po kolei wpychać te mniejsze w swoje kieszonki. Część tylną zakłada się bez problemu za pomocą "dyndołka" na cholewce. I tyle. Nic trudnego. A może to po prostu buty stworzone dla mnie? :)Buty oczywiście wyglądają kosmicznie i pierwsze odczucia płynące ze stóp są podobne. W butach jest bardzo miło - wyścielone są materiałem, który jest bardzo miękki i przyjemnie okala stopy. Do tego materiału, który jest na górze stopy też specjalnie mocno nie czuć. To tak, jakby mieć na stopach przyjemne, niezbyt ciasne skarpetki.
A jeśli chodzi o ciasnotę, to bardzo zmyślnie przewidziane jest to jak mocno cholewka ma opatulać stopę: do sznurówki dołączony jest suwak, dzięki któremu możemy dowolnie zacisnąć lub poluzować wiązanie, a potem zablokować go sobie w żądanej pozycji. Do tego dochodzi jeszcze zmyślny rzep, żeby całe to ustrojstwo nie dyndało się jak szalone podczas biegu.
Warto też wspomnieć, że zastosowany materiał bardzo fajnie oddycha - buty założone w domu nie powodowały pocenia się stopy, a po wyjściu na dwór przez moment czuć było zimniejsze podmuchy powietrza na stopach, a potem już tylko komfortowe ciepełko.
To teraz o podeszwie.
Spody po pierwszym wyjściu |
Niby chodzi się w butach zwyczajnie, ale nie do końca. Niby czuć to, co ma się pod podeszwą, ale też nie z taką mocą, jak byśmy byli na bosaka.
Bikile dają ten komfort, że nawet jak wdepniemy - za przeproszeniem - w gówno, to się nic nie stanie. A jak nadepniemy na ostry kamień to poczujemy, żeśmy na coś wdepli (gówna nie poczujemy), ale nie tak, żeby od razu na cały park z kur***wami wyskakiwać. Jest bardzo - i tu po raz kolejny nie będę się bał użyć tego słowa - komfortowo.
Najbardziej z całego biegania po parku podobało mi się wrażenie jakie czuć było w stopach, kiedy wspinałem się na górkę i jednocześnie skręcałem w prawo a pod nogami miałem piach z drobnymi kamyczkami. Bardzo wyjątkowo czuć je było, jak wchodziły pod łuk stopy i delikatnie wręcz łaskotały drapiąc swoimi chropowatymi brzegami.
A to, że ma się pięć palców bardzo przydaje się podczas wspinania się na górki. Choć podejrzewam, że w innych modelach (np. spyridon) jest jeszcze lepiej, bo akurat bikile to model przeznaczony na twarde nawierzchnie, więc i też nieco bardziej wzmocniony od spodu. A poza tym, przyznać trzeba, że to właśnie te oddzielne kieszonki na palce sprawiają, że te buty są tak intrygujące.
Podsumowanie
Buty Vibram FiveFingers Bikila LS to nie buty dla każdego. Zdaje sobie z tego sprawę nawet sam producent, który ostrzega przed zbyt szybkim przejściem z tradycyjnych butów do biegania na swoje wynalazki. W środku opakowania jest nawet załączony przykładowy plan stopniowego przechodzenia na fivefingersy:Ja się przyznam, że kiedy wczoraj je dostałem nie myślałem o tym, żeby pobiegać w nich 1 km, czy 5 minut, tylko od razu wziąłem się za nie... Przebiegłem 4 km w ciągu 25 minut (tylko tyle czasu dostałem od MKŻ). Nie forsowałem tempa, bo bardzo chciałem wczuć się w buty. Specjalnie pobiegłem tak, żeby mieć do czynienia ze wszystkim, co Zamość oferuje biegaczom, czyli: bezsensowna i twarda kostka brukowa na dodatek fazowana, miękki asfalt, twarda ziemia, kamyki i kamienie, betonowe płyty, odrobina piasku i nierówności tu i tam. Po żadnej z powierzchni nie było strachu biegać, bo buty odpowiednio chronią stopę.
Należy przy tym jeszcze dodać, że to buty, które nie wybaczają lądowania na stopie. I to był główny powód zakupu tych butów.
Jeszcze jeden argument za - kiedy biegałem w swoich ulubionych nike'ach i starałem się ze wszystkich sił lądować na śródstopiu, a czasem na palcach. Doprowadziłem tym samym do powstania całkiem sporych odcisków na dwóch dużych palcach i jednym mniejszym. Odciski te powstały na przodzie palców od góry, czyli dokładnie tam, gdzie but uderzał w palce. Nałożenie bikili, które przecież mocno dopasowują się do stopy nie spowodowało powiększenia się odcisków, ani tym bardziej pęknięcia. Mogę śmiało napisać, że stopy po wczorajszym bieganiu aktywnie odpoczęły.
Czy te buty mają jakąś wadę?
Mają dwie.Jedna to oczywiście cena. Gdyby nie niesamowite szczęście nie cieszyłbym się nimi pewnie nigdy. Do tego dochodzi jeszcze, że szczęśliwie sprzedający na allegro użytkownik miał rozmiar, którego potrzebuję - czyli europejską 40 (nie trudno się domyślić, że dla mnie to czasem duży problem, żeby znaleźć odpowiednie obuwie) a nie jakieś kosmiczne 44 czy jeszcze więcej.
Druga to za małe pudełko, żeby nasza Pchełka wygodnie się do niego zmieściła.
Jak słychać po tym tekście jestem z tych butów (?) bardzo zadowolony. Oczywiście trudno jest sobie wyrobić opinię o butach do biegania po 4 km biegu, ale wiem, że przede mną raczej tylko same zachwyty nad tym obuwiem.
Dziś przetestuję bikile w deszczu lub na mokrych chodnikach, bo pogoda jakaś taka byle jaka.
*Warto prowadzić dzienniczek biegowy, gdzie szybko i łatwo można śledzić zużycie butów lub to, ile km nabiegaliśmy w danym okresie (polecam: http://konrad.rozycki.waw.pl/index.php/informatyka/informatyka-dzienniczek)
** 259,00 zł (w tym przesyłka!)
PS. Akurat tego tekstu nie mógłbym nie zakończyć takim fragmentem:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz