niedziela, 27 lipca 2014

Weekendowe wycieczki biegowe - 13 lipca 2014 r. Krasnobród

U mnie znowu zastój z pisaniem i muszę nadrabiać nieco zaległości. A jest się czym chwalić i co wspominać.

Otóż dwa tygodnie temu - 13 lipca wybraliśmy się z P., J., i G. do Krasnobrodu na bieganie. Trasa, jaką chciałem, żebyśmy wspólnie przebiegli wyznaczona była przeze mnie już jakiś czas temu - na końcu tego posta: kliknij. Wydawało mi się, że te 12 - 13 km nie sprawi nam większych kłopotów...

Do Krasnobrodu (oczywiście na zatoczkę przy szkole) dotarliśmy przed 9:00.




Po bardzo krótkiej rozgrzewce stwierdziliśmy, że lecimy, a dogrzejemy się gdzieś dalej w lesie. Miejsce to znalazło się szczęśliwie obok tablicy z rozrysowanymi szlakami w okolicy, co opacznie sfotografowałem. Jak się potem okazało, uratowaliśmy sobie tym tyłki. Albo bardziej nogi.


 




Po 7 km, kiedy to powinniśmy byli znajdować się za połową trasy, a jednocześnie wybiegać na ulicę Tomaszowską po to, by mijając Borki za chwilę znaleźć się w Krasnobrodzie, okazało się, że jesteśmy w d...



I wtedy to właśnie z pomocą przyszło zdjęcie mapy zrobione te 5 km wcześniej, kiedy okazało się, że nie jesteśmy na Przejmie niedaleko Zielonego, a dobiegliśmy aż do Łuszczacza...



I tak, żeby już nie kombinować i nie zawracać, postanowiliśmy przebiec Łuszczacz niebieskim szlakiem, a na jego skrzyżowaniu ze szlakiem zielonym wybrać ten drugi. Taki wariant zaprowadził nas z powrotem do Przejmy, a potem już zgodnie z planem dobiegliśmy od strony ulicy Tomaszowskiej do Krasnobrodu.

Jednak największą atrakcją całej tej wyprawy (tak mi się przynajmniej wydaje) było schłodzenie się w wodzie źródlanej wypływającej spod Kaplicy na Wodzie. Nie zdejmując moich ukochanych vibramów zanurzyłem stopy w lodowato zimnej wodzie i przez moment poczułem tak niewypowiedzianą ulgę, że zaraz po lekkim ogrzaniu stóp (kostnieją bardzo szybko) znów moczyłem się w wodzie. G. poszedł jeszcze dalej i zaczął rozciągać się w wodzie, mocząc całe nogi. W końcu wszyscy pochlapaliśmy się w tej rozkosznie zimnej wodzie.







A po powrocie do domu okazało się, że ta kąpiel dużo dała - nogi jakby mniej odczuwały przebiegnięte niemal 19 km... No właśnie, tyle wyszło. Plany wzięły w łeb. Ale czy nie było warto?




 PS. Wycieczkę dokumentował zdjęciami z telefonu P.

2 komentarze:

  1. Dlatego wolę biegać z GPS'em, ponieważ ułatwia to całą pracę. Ale takie przygody też są fajne, a jeśli jeszcze w grupie znajomych to już w ogóle jest super. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się a dodatkowo takim "błądzeniem" można nieźle oszukać nogi i zrobić nieco ponad normę :)

      Usuń