czwartek, 31 stycznia 2013

Mój pierwszy raz...

Do pierwszego razu trzeba się dobrze przygotować, więc na ścianie obok monitora od dziś zawisła taka oto kartka (mój motywator):



A piosenka będzie w odniesieniu do tematu posta:




poniedziałek, 14 stycznia 2013

To już ponad pół roku

Dawno coś pisałem, więc muszę troszkę nadrobić.

Tak jak w temacie - biegam już ponad 6 miesięcy. Wprawdzie biegi udokumentowane zaczynają się od lipca 2012, ale początki były już w marcu.

Lubię rozmyślać, co się dokonało przez ten czas. Pamiętam pierwsze założenia, że pobiegnę do parku i wrócę i że zrobię to bez zatrzymywania się (ok 4 km). Owszem, udało się, ale płaciłem za to następnego dnia. Kiedy wbiegałem na alejkę między blokami prowadzącą do miejsca, w którym mieszkam przypominam sobie jak ciężki i płytki miałem oddech. Wspominając marzec nie zapomnę przenikliwego chłodu, który mi towarzyszył (nie miałem wtedy bielizny termoaktywnej, ani w ogóle żadnych ciuchów biegowych - pozostawał ubiór na cebulkę). Ale też atmosfera porannych biegów zostanie ze mną na zawsze - bieganie w okolicy godziny 5 rano ma swój urok: zaciekawione maski wystające zza szyb dostawczych aut rozwożących pieczywo, zaspane i zapuchnięte twarze osób, które wcześnie rano zaczynają pracę, śpieszących na przystanek autobusowy, budzący się pierwszym papierosem... I spokój i cisza, która tylko czeka, żeby być wkrótce zgwałconą przez naszą zamojską cywilizację...

Potem, kiedy już dobiegając do klatki oddech był znacznie spokojniejszy, obrałem sobie za cel bieg ciągły przez 10 km. I też się udało, ale też zrobiłem to za szybko, bo później ledwo mogłem chodzić. Zacząłem biegać popołudniami lub - częściej - wieczorami. Robiło się coraz cieplej i samo "zmuszanie się" do wyjścia z mieszkania przychodziło łatwiej.

Kolejnym etapem było zainteresowanie bieganiem jako sportem - zacząłem dużo czytać na stronach www.bieganie.pl, www.treningbiegacza.pl, www.potreningu.pl, www.polskabiega.sport.pl. Głównym motywatorem, od którego w ogóle moje bieganie się zaczęło, był jednak blog Marcina - www.marcinkargol.pl, ale także audycje w "Trójce" i relacje i zaproszenia do akcji "Biegam bo lubię". Zacząłem rozmyślać nad ukończeniem jakiegoś planu treningowego. Brakowało mi jakoś większego sensu w moim bieganiu. To znaczy, samo bieganie było sensem, ale czułem, że mogę zrobić coś jeszcze. I tak spróbowałem swoich sił w planie ze strony runkeeper.com. Zacząłem od 16 tygodniowego planu dla początkujących na ukończenie półmaratonu. Plan długi czas realizowałem, ale nie udało mi się go doprowadzić do końca. W listopadzie wystartowałem z planem na 5 km, tym razem rozpisanym na 8 tygodni. Udało się. Na koniec sprawdziłem swoją formę i wykręciłem czas, który póki co jest moją życiówką na tym dystansie - 23:53. Zmotywowało mnie to do jeszcze większej zawziętości i nie odpuszczania sobie. Przede mną kolejne małe kroczki w drodze do przodu - Czwarta Dycha w Lublinie 21 kwietnia (ostatni z biegów na 10 km, które mają na celu wypromowanie maratonu w Lublinie). Niestety z powodu kursu w soboty i niedziele jestem zmuszony zrezygnować z Trzeciej Dychy, która będzie 3 lutego. Żałuję, bo doświadczenie z biegu na pewno zaprocentowałoby znacznie, a i o sobie dużo mógłbym się dowiedzieć z takiej imprezy. Ale co się odwlecze, to nie uciecze...

Od stycznia zacząłem biegać z pulsometrem (prezent gwiazdkowy). Ciekawi mnie jak trening z tym urządzeniem wpłynie na moje osiągi. Mam nadzieję, że dzięki pewnemu reżimowi zewnętrznemu (bieganie w ustalonych strefach wydolnościowych) sprawi, że moje serce będzie w stanie wykonywać tę samą pracę, jaką robi do tej pory, ale przy znacznie mniejszym obciążeniu. Póki co bieganie w pierwszym zakresie (tak na 70-80% tętna maksymalnego) to dla mnie wysiłek psychiczny, bo nogi i głowa chciałyby szybciej, a tu zaraz pisk z zegareczka... Chcę wierzyć, że do kwietnia praca mojej pompy poprawi się na tyle, że nawet biegnąc w pierwszym zakresie będę czuł, że biegnę, a nie truchtam.

A te wszystkie treningi, przebiegnięte kilometry i wypocone godziny z myślą o dystansie królewskim - 42 km i 195 metrów. Maraton. Już bliżej naprawdę się nie dało, bo w Lublinie. I Maraton Lubelski - 8 czerwca 2013 r. Tylko nieszczęśliwy wypadek nie pozwoli mi tam wystąpić.

Z myślą o tym wydarzeniu mam już zaplanowany trening, który zaczynam 18 lutego. Będzie ciężko, ale sam maraton to duże wyzwanie. Jak nie dam rady na treningu, to nie mam czego szukać podczas biegu w czerwcu.

A do tego czasu trochę się bawię - trochę sobie pobiegam na zamęczenie się - dziś pierwszy raz od (chyba) marca czuję zakwasy w nogach. A to po 12 km w sobotę i 14 km w niedzielę. I wcale nie z językiem na brodzie, tylko ze sporym zapasem sił. A kończyć trzeba było, bo groziło mi realne odmrożenie dłoni. Dziś też miałem wychodzić, ale w trakcie dnia wyszły takie właśnie zakwasowe bóle, więc odpuszczam bieganie, tylko trochę pomacham ciężarami i się porozciągam.

Założyłem też oddzielny, offline'owy dzienniczek treningowy, który gdy go rozgryzłem, okazał się przewspaniały. Jest darmowy, nie wiem, ile osób go zna, a że go tak chwalę, to daję linka do strony, z której można go pobrać: http://konrad.rozycki.waw.pl/index.php/informatyka/dzienniczek-treningowy Naprawdę zachęcam (w razie problemów z korzystaniem służę pomocą - można pisać na numer gg, który umieszczę na pasku bocznym).

I to chyba byłoby na tyle.

piątek, 4 stycznia 2013

Test bieg

W moim wyimaginowanym wyścigu z samym sobą na 5 km osiągnąłem dziś wynik 23:53.

Według strony http://www.heartbreakhill.org/age_graded.htm osiągnąłem wynik na 54%. Co to oznacza?
  • powyżej 90% - klasa światowa
  • powyżej 80% - klasa krajowa
  • powyżej 70% - klasa regionalna (wojewódzka?)
  • powyżej 60% - klasa lokalna
Jak na parę miesięcy intensywnego trenowania, po latach zaniedbań (alkohol, papierosy, ZERO ruchu) to chyba (kuźwa, chyba? - jest super!) całkiem fajny czas. :) (big smile)

I 8 tygodniowy plan treningowy z runkeepera zrealizowany w całości, bez ani jednego ominiętego treningu! :) (another big smile)