niedziela, 6 lipca 2014

Wstęp do biegania naturalnego

Dziś pierwszy raz od kiedy biegam i w ogóle od bardzo dawna (tak bardzo, bardzo, bardzo dawna) pobiegałem boso. Nie sam, bo ten pomysł tak naprawdę wypłynął od P., który zaproponował bieganie na bosaka na "Gwardii", czyli na boiskach treningowych Hetmana lub dawnej strzelnicy w okolicach zalewu (jak kto woli).

Umówiliśmy się na 10:00. Dobra pora, bo słońce jeszcze nie jest maksymalnie rozkręcone a i komary nie gryzą. Były jedynie muchy i bąki, ale te cholerstwa to są wszędzie i o każdej porze. A jeszcze jak mnie zobaczą czy wyczują to już w ogóle nie ma zmiłuj. Z jednej strony to dobrze, bo nie pozwala mi to na zatrzymanie się :)

OK, ale do rzeczy. Biegło się po prostu świetnie. Trawa na boiskach jest na tyle dobrze utrzymana, że nic nie kłuło w stopy, nie ma niespodziewanych dołków, czy górek. I oczywiście rzecz najważniejsza - nie ma szkieł, kapsli czy innych przedmiotów mogących uszkodzić stopę.

Kolejna rzecz to tempo - biegliśmy dosyć wolno, nawet pewnie dla niektórych za wolno, ale tak właśnie biegnie się na bosaka - relaksacyjnie. Do tego jeszcze dyskutowaliśmy sobie o różnych sprawach, więc takie tempo było idealne. A z tempem wiąże się rzecz następna:

Technika - nie da się biec niezdrowo, kiedy biegnie się boso. Przekonał się o tym P., który próbował biec ze śródstopia, ale kiedy się zapominał lądując na trawie uderzał piętą, co od razu czuł w nogach. Biegnąc bez butów musimy lądować właśnie na śródstopiu, bo tylko w ten sposób nasz organizm jest w stanie zaabsorbować siłę uderzenia powstającą przy lądowaniu, czyli kontakcie stopy z ziemią. A to z kolei wymusza o wiele lepszą technikę biegu.

Pobiegaliśmy sobie tak przez 30 minut, zrobiliśmy ponad 4 km. Ja się przy okazji poopalałem, bo lubię czasem zdjąć koszulkę biegnąc.


Pewnie czytając tę relację, wiele osób zapytałoby mnie: czy coś boli? I o dziwo odpowiem, że nie, nic nie boli. Stopy wcale nie odczuły tego, że biegałem bez butów. A to, że w ogóle biegałem czuję w łydkach. I tak właśnie powinno być. Zanim zdałem sobie sprawę, jak beznadziejne biegałem do tej pory (lądując na pięcie), po bieganiu zwykle bolały mnie stopy, kolana i uda. Teraz, po zmianie techniki, bolą łydki. Ale jak spojrzymy na to, jak duże mamy te właśnie mięśnie, to nic dziwnego, że to właśnie one najbardziej pracują podczas biegu, a co za tym idzie, czuć je najbardziej po skończonym bieganiu. A to, co w nich czuć, to napięcie występujące po zdrowym treningu, nie ból. Zwyczajnie zmęczyłem mięśnie, podobnie jak to ma miejsce na siłowni.

Słuchajcie wszyscy - może by się tak umówić na takie wspólne bieganie boso w tym miejscu? Jest o tyle fajnie, że nikt tam nas nie będzie wytykał palcami, polecam:


nikt nikomu nie ucieknie, bo biegniemy wzdłuż boiska i cały czas jesteśmy w kontakcie, a przy okazji ćwiczenia prawidłowej techniki biegu i wzmacniania nóg, możemy się aktywnie poopalać bez towarzystwa znad zalewu lub po prostu miło spędzić czas. A jeśli ktokolwiek z Was nie czuje się na siłach, żeby pobiegać boso, zawsze można z nami pospacerować.

I koniecznie dołączajcie do nas - jesteśmy na facebooku w grupie i społeczności Rozbiegany Zamość.

2 komentarze:

  1. Dominiku, przemyślałem sprawę i oto wynik tych przemyśleń:
    Bieganie na bosaka oprócz tego, że samo w sobie może stanowić osobną dyscyplinę, jest zasadniczo tym samym biegiem, tyle że bez wspomagania amortyzacją, stabilizacją i osłoną przed czynnikami zewnętrznymi. Technikę odpowiednią do biegania boso można stosować tak samo i w butach, ale bieganie boso ją niejako wymusza. Na pewno na bosaka nie pobiegamy w tak różnorodnym terenie jak w butach, ale korzyści z „bosakowania” są następujące:
    - wolność, zrzucamy jarzmo obuwia/ takiej wentylacji stopy nie zapewni żadna siateczka z najwymyślniejszego materiału
    - pobudzamy receptory, co odczuwa cały organizm
    - trawa, kamyki i szyszki bosko łaskoczą nas zmuszając do uśmiechu/ świetne jest też uczucie grzęźnięcia w piasku na plaży, rodzą się uczucia jedności ze Wszechświatem (nie mylić z New age)
    - oszczędność – nie kupujemy butów, ewentualne plastry (w początkowej fazie stopy są jeszcze delikatne) są zdecydowanie od nich tańsze
    - mamy bliższy kontakt z naturą, co najmniej o grubość skarpetki i podeszwy
    - boso jesteśmy bardziej otwarci wobec ludzi/ sygnalizujemy, że nie mamy nic do ukrycia
    /podejrzewam, że korzyści jest znacznie więcej/
    Dla osób upierających się biegać w butach bosakowanie może stanowić doskonałą formę relaksu albo uzupełnienie treningu biegowego.
    Z uwagi na powyższe jeśli można zapisuję się na najbliższy możliwy trening bez butów
    Janusz M.

    OdpowiedzUsuń
  2. świetnie :) dzięki za komentarz

    OdpowiedzUsuń