Umówiliśmy się na 10:00. Dobra pora, bo słońce jeszcze nie jest maksymalnie rozkręcone a i komary nie gryzą. Były jedynie muchy i bąki, ale te cholerstwa to są wszędzie i o każdej porze. A jeszcze jak mnie zobaczą czy wyczują to już w ogóle nie ma zmiłuj. Z jednej strony to dobrze, bo nie pozwala mi to na zatrzymanie się :)
OK, ale do rzeczy. Biegło się po prostu świetnie. Trawa na boiskach jest na tyle dobrze utrzymana, że nic nie kłuło w stopy, nie ma niespodziewanych dołków, czy górek. I oczywiście rzecz najważniejsza - nie ma szkieł, kapsli czy innych przedmiotów mogących uszkodzić stopę.
Kolejna rzecz to tempo - biegliśmy dosyć wolno, nawet pewnie dla niektórych za wolno, ale tak właśnie biegnie się na bosaka - relaksacyjnie. Do tego jeszcze dyskutowaliśmy sobie o różnych sprawach, więc takie tempo było idealne. A z tempem wiąże się rzecz następna:
Technika - nie da się biec niezdrowo, kiedy biegnie się boso. Przekonał się o tym P., który próbował biec ze śródstopia, ale kiedy się zapominał lądując na trawie uderzał piętą, co od razu czuł w nogach. Biegnąc bez butów musimy lądować właśnie na śródstopiu, bo tylko w ten sposób nasz organizm jest w stanie zaabsorbować siłę uderzenia powstającą przy lądowaniu, czyli kontakcie stopy z ziemią. A to z kolei wymusza o wiele lepszą technikę biegu.
Pobiegaliśmy sobie tak przez 30 minut, zrobiliśmy ponad 4 km. Ja się przy okazji poopalałem, bo lubię czasem zdjąć koszulkę biegnąc.
Pewnie czytając tę relację, wiele osób zapytałoby mnie: czy coś boli? I o dziwo odpowiem, że nie, nic nie boli. Stopy wcale nie odczuły tego, że biegałem bez butów. A to, że w ogóle biegałem czuję w łydkach. I tak właśnie powinno być. Zanim zdałem sobie sprawę, jak beznadziejne biegałem do tej pory (lądując na pięcie), po bieganiu zwykle bolały mnie stopy, kolana i uda. Teraz, po zmianie techniki, bolą łydki. Ale jak spojrzymy na to, jak duże mamy te właśnie mięśnie, to nic dziwnego, że to właśnie one najbardziej pracują podczas biegu, a co za tym idzie, czuć je najbardziej po skończonym bieganiu. A to, co w nich czuć, to napięcie występujące po zdrowym treningu, nie ból. Zwyczajnie zmęczyłem mięśnie, podobnie jak to ma miejsce na siłowni.
Słuchajcie wszyscy - może by się tak umówić na takie wspólne bieganie boso w tym miejscu? Jest o tyle fajnie, że nikt tam nas nie będzie wytykał palcami, polecam:
nikt nikomu nie ucieknie, bo biegniemy wzdłuż boiska i cały czas jesteśmy w kontakcie, a przy okazji ćwiczenia prawidłowej techniki biegu i wzmacniania nóg, możemy się aktywnie poopalać bez towarzystwa znad zalewu lub po prostu miło spędzić czas. A jeśli ktokolwiek z Was nie czuje się na siłach, żeby pobiegać boso, zawsze można z nami pospacerować.
I koniecznie dołączajcie do nas - jesteśmy na facebooku w grupie i społeczności Rozbiegany Zamość.
Dominiku, przemyślałem sprawę i oto wynik tych przemyśleń:
OdpowiedzUsuńBieganie na bosaka oprócz tego, że samo w sobie może stanowić osobną dyscyplinę, jest zasadniczo tym samym biegiem, tyle że bez wspomagania amortyzacją, stabilizacją i osłoną przed czynnikami zewnętrznymi. Technikę odpowiednią do biegania boso można stosować tak samo i w butach, ale bieganie boso ją niejako wymusza. Na pewno na bosaka nie pobiegamy w tak różnorodnym terenie jak w butach, ale korzyści z „bosakowania” są następujące:
- wolność, zrzucamy jarzmo obuwia/ takiej wentylacji stopy nie zapewni żadna siateczka z najwymyślniejszego materiału
- pobudzamy receptory, co odczuwa cały organizm
- trawa, kamyki i szyszki bosko łaskoczą nas zmuszając do uśmiechu/ świetne jest też uczucie grzęźnięcia w piasku na plaży, rodzą się uczucia jedności ze Wszechświatem (nie mylić z New age)
- oszczędność – nie kupujemy butów, ewentualne plastry (w początkowej fazie stopy są jeszcze delikatne) są zdecydowanie od nich tańsze
- mamy bliższy kontakt z naturą, co najmniej o grubość skarpetki i podeszwy
- boso jesteśmy bardziej otwarci wobec ludzi/ sygnalizujemy, że nie mamy nic do ukrycia
/podejrzewam, że korzyści jest znacznie więcej/
Dla osób upierających się biegać w butach bosakowanie może stanowić doskonałą formę relaksu albo uzupełnienie treningu biegowego.
Z uwagi na powyższe jeśli można zapisuję się na najbliższy możliwy trening bez butów
Janusz M.
świetnie :) dzięki za komentarz
OdpowiedzUsuń