Zacznę tradycyjnie od tego, że częstotliwość postów na blogu
znacznie się zmniejszyła, co mnie trochę martwi, ale z drugiej strony nie
dziwi: jak chce się biegać, to ciężko jest znaleźć czas na pisanie. Nie
obiecuję, że zacznę częściej uzupełniać bloga, ale zadeklaruję, że chciałbym.
Wracając do przemyśleń. Po pierwsze chciałbym napisać, że
miniony miesiąc (kwiecień 2015) był drugim pod względem ilości wybieganych przeze
mnie kilometrów. Udało mi się bez większych komplikacji przebiec 317 km. Do tej
pory najwięcej w miesiącu przebiegłem 338 km w czerwcu 2013 r. To wszystko
oczywiście w ramach przygotowań do najważniejszego biegu w tym roku, czyli do 3
PZU Maratonu Lubelskiego, który już za tydzień (!). Jak już zacząłem o tym, to
jeszcze dodam, że 15 kwietnia, w środę po pracy wróciłem biegiem do domu. Przed
dwoma laty te nieco ponad 30 km zajęło mi 4 godziny i 30 minut. W tym roku
byłem o godzinę szybciej w domu.
Nie muszę dodawać, że biegło mi się zdecydowanie pewniej.
Nawet górki w Jacni, Adamowie, Szewni i Lipsku mnie nie złamały i cały czas
biegłem. Oczywiście moja druga pasja (fotografowanie) nie pozwoliła mi na
ciągły bieg przez całą trasę, bo musiałem kilka razy przystanąć, żeby coś
pstryknąć. Miałem też wizytę w sklepie w Żdanowie – wymyśliłem sobie, że
uzupełnię cukier napojem Pepsi. To tyle o kwietniu. Albo nie. Dodam jeszcze, że
26 kwietnia, w niedzielę, byliśmy z G. w okolicach Krasnobrodu, gdzie w
wyśmienitej aurze wybiegaliśmy 22 km.
Pierwszy raz wtedy w tym roku słońce spiekło mi skórę i wróciłem opalony na rękach. Żałuję, że tak rzadko udaje się nam umawiać na takie spotkania, ale cóż… takie życie.
To teraz o majówce.
1.05 byliśmy z MKŻ i Radkiem w Suścu, gdzie pobiegłem
rzekomą dyszkę w Biegu nad Tanwią. Piszę „rzekomą”, bo mi wyszło 9,36 km i z
tego, co dowiedziałem się, to nikt ze znajomych dychy nie wykręcił. Ale
mniejsza o to. Ważne, że była pogoda, świeciło słońce i nie padało. Na biegu
pojawiło się sporo biegaczy (ilość zdziwiła nawet organizatorów). Trasa była
poprowadzona początkowo drogą asfaltową, a potem lasem. Trochę ciężko mi się
biegło, bo postanowiłem wziąć moje najnowsze buty, które są raczej wybitnie na
drogi miejskie. Biegnąc po leśnych duktach, szczególnie tych piaszczystych było
trochę ciężkawo, ale dałem radę. Przed samą metą znów wróciliśmy na asfalt,
gdzie mogłem sobie ponownie przyśpieszyć.
Nie mogę przy tej okazji nie wspomnieć o wynikach. Te 9,36 km przebiegłem w 40:15. Organizator nie wiedzieć czemu dodał do oficjalnego czasu 1 minutę. Jeśli chodzi o miejsca, to na 103 sklasyfikowane osoby byłem 17, wśród mężczyzn 16, a w swojej kategorii wiekowej M3 – 8. Jak dla mnie bomba. :)
Po biegu zabraliśmy się w odwiedziny do rodziny MKŻ pod
Biłgoraj. Gdyby Radek był starszy zahaczylibyśmy jeszcze o Szumy.
2.05 z kolei zaplanowany miałem udział w II Ogólnopolskim Biegu „Wokół Twierdzy Zamość”. Tutaj organizator wyznaczył trasę 5 km. Parę miesięcy temu „testowaliśmy” dystans i tu akurat nasze zegarki były zgodne, że trasa raczej będzie miała planowane 5 km.
Trochę obawialiśmy się z MKŻ o pogodę, bo uczestnictwo moich pociech zależało od tego, czy będzie padać, czy nie. Na szczęście chmury tylko straszyły swoim wyglądem: deszcz nie padał. Nie było też jakoś przesadnie ciepło, co mi akurat nie przeszkadzało.
W Zamościu założyłem sobie, że biegnę na maksa, bez oszczędzania się. Start przegadałem z byłym nauczycielem wuefu z Krasnobrodu, ale gdy już ruszyłem, to gnałem tak szybko jak tylko mogłem (mając oczywiście w pamięci, że przede mną 5 km i kilka górek). Na metę przybiegłem po 19 minutach i 31 sekundach. Czyli o 2 minuty szybciej niż do tej pory w biegu na 5 km. Cieszy mnie to ogromnie, bo każda poprawa czasu motywuje do dalszych treningów, ale co najważniejsze pokazuje, że ból i pot wylewany na treningach przynoszą rezultaty. Wspomnę jeszcze, że z mojej strony te treningi to czysta amatorszczyzna, często też nie stosuję się do konkretnych założeń treningowych. Z jednej strony wiem, że tracę przez to potencjał, który mam, ale z drugiej strony bieganie ma być radością, a nie kieratem (o czym staram się sobie przypominać, kiedy tylko mogę). Nie chcę przekroczyć tej granicy, kiedy wyjście na trening będzie przymusowe, bo tak jest w planie. Ten czas (okupiony wielką walką i zmęczeniem) dał mi 22 miejsce na 56 mężczyzn, a w kategorii 30-39 byłem 7. Wynik jak dla mnie pierwsza klasa.
A na koniec słów kilka o biegu w Zamościu i jak ma się on do tego, co już widziałem w innych miastach.
Pierwsza sprawa to zapisy. Nie mam pojęcia, dlaczego wygląda to tak topornie w Zamościu. Żeby się zapisać na każdy inny bieg, w którym brałem udział zwykle należy wypełnić formularz zgłoszeniowy. W Zamościu natomiast trzeba wejść na niesamowicie beznadziejną stronę KS Agros Zamość, gdzie trzeba wynaleźć jakiś link do biegu. Szukam tego gdzieś w treści strony (w tzw. body), a tu nagle okazuje się, że to ni z tego, ni z owego jest w menu nawigacyjnym poziomym prosto przed oczyma mymi. Czemu nie widzi??? A jak wygląda samo zapisywanie się? Ściągasz sobie plik excel, gdzie uzupełniasz rubryczki, zapisujesz zmiany i odsyłasz na maila organizatora. Niby nic nadzwyczajnego, a jednak tak jakoś przedpotopowo…
Czas na opłatę startową. Czytam regulamin i niby coś jest o opłacie, ale też jakoś tak nie tam, gdzie trzeba. Albo nie tam, gdzie bym się spodziewał. Nie wiem, może druk za mały? (sic) Może to ja jestem inny, ale coś mi nie gra. Ok, mam – 20 zł. Szukam numeru konta. Nie ma. Jak nie ma, jak musi być. Nie ma. Jeszcze raz przejrzę regulamin, bo na pewno jest, tylko pewnie przeoczyłem. No nie ma, kurwa! Przed rokiem tak się wkurwiłem, że maila do organizatora napisałem z zapytaniem, gdzie jest ten cholerny numer konta. W tym roku nic nigdzie nie pisałem, bo przecież wiedziałem, że ten numer gdzieś tam jest. Jeszcze chwila i wyjdę z siebie. Jeszcze raz zerkam na regulamin. … JEST! Małymi literkami, zaraz pod adresem Powiatowego i Miejskiego Zrzeszenia Ludowych Zespołów Sportowych w Zamościu. A ciężko było numer konta podać na stronie internetowej Agrosu, żeby sobie człowiek mógł zaznaczyć i skopiować do formularza przelewu bankowego on-line??? W tym roku po pewnym czasie tak właśnie zrobili (jak ja się zapisywałem, to jeszcze nie było). Czyli pewnie mieli zgłoszenia, że numer konta gdzieś przepadł.
Sami sobie poszukajcie |
Kolejna sprawa – chcę sprawdzić ilu jest uczestników. I co?
Licz sobie ciulu na piechotę jak cię to interesuje, bo organizator nie raczył
wstawić kolumny „L.p.” A przed rokiem można sobie było ściągnąć ten plik
excelowski z uzupełnioną listą (do dziś można pełną listę pobrać ze strony
Agrosu). Jak to się ma do ochrony danych osobowych?
Idziemy dalej. Co w pakiecie? Szczerze, to nie pamiętam, co było przed rokiem oprócz tego, że była 1,5 litrowa (!!!) woda (dobrze, że nie dali od razu baniaka 5 l), być może talon na poczęstunek i właściwie tyle. Wybrańcy dostali jeszcze pamiątkowe koszulki. Dla mnie zabrakło. Dostałem za to jakiś album o gminach ściany wschodniej (rzuciłem między książki i tyle go było). Z pamiątek został mi chyba jeszcze numer startowy, bo koszulki dawali za numer. To brzmi, jakbym brał udział w biegu dla przedszkolaków, gdzie każda menda dostaje coś, co i tak nie ma dla niego żadnego znaczenia…
Jeśli chodzi o poczęstunek, to oczywiście skorzystać nie mogłem, bo w tym roku był bigos z kiełbasą. Opcja wege w ogóle nie wchodzi w grę. Tylko dlaczego na dychach w Lublinie zawsze mogłem liczyć na coś bezmięsnego? Inna sprawa, że kto po takim szybkim, wyczerpującym biegu normalnie jadłby BIGOS? Jasne, że jak dają to wezmą, ale bez przesady… Równie dobrze pęto kiełbasy i pajda chleba mogłaby być… Żeby podkreślić cały bałagan i organizację zwrócę jeszcze uwagę na fakt, że pieczątka na talonie mówiła, że to była pierwsza edycja biegu… W tym roku swoją porcję oddałem jakimś dwóm chłystkom, którym aż oczy się świeciły na widok jedzenia. Tyle dobrze, że sobie skorzystali.
A koszulka… W tym roku mogę się wypowiedzieć, bo dostałem. Może dlatego, że przed rokiem koszulki były rozdawane po ukończeniu biegu (a ja jako miejscowy po przepuszczałem grzecznie gości i chuja dostałem), a w tym roku były wrzucane do pakietu startowego, który naturalnie odbiera się przed startem. Zgłoszeń organizator co do wielkości koszulki nie przyjmował – panie wydawały rozmiar na oko, lub co będzie… (nikt o nic nie pytał)
Nie znam się na tekstyliach, ale dlaczego dostaliśmy takie
gówno, że koszulka wygląda jak pierwszej jakości szmata? Dosłownie jakby już
kilka prań miała za sobą. Ponoć przed rokiem ci co dostali to mieli takie, że i
mąż i żona wchodzili w jedną, a koleżanka swoją oddała mężowi do koszenia
trawnika. A w tym roku naprawdę materiał wygląda jak taki na ścierkę.
I jeszcze jedno. Na koszulce mam napisane: «II Ogólnoplski
Bieg “Wokół Twierdzy Zamość”» Jak coś takiego można dać uczestnikom? Pomijam
cudzysłów, który w języku polskim znajduje się na dole na otwarcie i na górze
na zamknięcie, ale ta literówka??? Jak mam wyjść w czymś takim na
miasto/trening, nie mówiąc o ubraniu tego czegoś na bieg w innym mieście???
I co tam jeszcze w tym pakiecie? – książeczka (a jakże), a dokładnie to informator turystyczny o Zamościu Mieście Idealnym (? hę ?) Egzemplarz bezpłatny, pewnie do dostania w ratuszowym punkcie Informacji Turystycznej.
Coś jeszcze? Torba. Taka prezentowa, w którą te wszystkie skarby zostały wrzucone. Torba brązowa z nadrukiem i logiem „Zamość Miasto Idealne” i stroną http. To wszystko.
BIDA Z NENDZO!
Sama trasa tak przed rokiem, jak i teraz była w porządku. W
pierwszej edycji biegliśmy dwie pętle, w sumie 6200 metrów, w tym roku mury
twierdzy zostały już odrestaurowane, więc zgodnie z nazwą biegu biegliśmy wokół
nich i wyszło 5 km. Choć gdybym miał być czepialski, to napisałbym, że na ulicy
Łukasińskiego była jedna niebezpieczna studzienka, której chyba brakowało
nakrycia. Nie wiem, jak głęboka była, bo po deszczu była zalana wodą, ale gdyby
było nas więcej biegnących, lub gdyby ktoś przez nieuwagę w nią wdepnął i nie
daj… skręcił czy złamał nogę, to organizator miałby nieciekawą sytuację. Jestem
pewien, że trasa nie była wcale pod tym kątem sprawdzana. Dobrze, że
przynajmniej zostały wyrysowane strzałki, bo niby trasa prosta, ale jak się
pędzi na zabicie, to można skręcić nie tam gdzie trzeba. I tu znów przytyk –
stał sobie w jednym miejscu sędzia, któremu ręce do dupy przyrosły, bo dopiero
gdy ewidentnie odbijałem nie tam gdzie trzeba (a przede mną inna biegaczka)
raczył zwrócić nam uwagę, że nie tędy droga.
Start. Tu też jakoś tak dziwnie i niesmacznie. Stanąłem sobie z tyłu, bo jeszcze zagadnąłem kijkowca, p. W., który pracował w ZSP w Krasnobrodzie jako wuefista. Spiker powiedział, że jeszcze 30 sekund do startu. My sobie gadu gadu, a tu nagle JEB! i trzeba lecieć. Żadnego grzania atmosfery, żadnego odliczania. Przed rokiem przynajmniej była odpowiednia muzyka – „Rydwany ognia” Vangelisa. A w tym roku od tak z dupy – strzał i poszli!
Finisz. Meta. Lecę z uśmiechem na ustach, zmęczony jak cholera, spiker wyczytuje moje imię i nazwisko (to uskrzydla!) i co? Pan z wąsem podaje mi plakietkę. Tyle. Ani „gratuluję”, ani uśmiechu, ani uścisku ręki. Nic. Tak dosłownie – masz i spierdalaj. Zejdź z drogi, bo inni jeszcze biegną. Dopiero MKŻ i biegowa brać ściska rękę, gratuluje, szczerzy zęby.
Po finiszu zwykle oprócz medalu… Zaraz, zaraz. Właśnie – co ja
mam zrobić z tą cholerną plakietką?
W każdym biegu w jakim brałem udział (oprócz zamojskiego przed rokiem) dostałem medal, który przypomina mi o tym miejscu, o emocjach jakie wtedy przeżywałem, o atmosferze, którą byłem przesiąknięty, o tym szczególnym dniu, kiedy biegnąc dawałem z siebie wszystko ile w tamtej chwili mogłem. A w Zamościu otrzymałem jakąś pieprzoną plakietkę. Taką odpustową, aaaaaaaaaaa! Brak mi słów normalnie. I gdzie niby mam ją sobie zatknąć? Na ścianę na bambusową matę, której nie posiadam???
W każdym biegu w jakim brałem udział (oprócz zamojskiego przed rokiem) dostałem medal, który przypomina mi o tym miejscu, o emocjach jakie wtedy przeżywałem, o atmosferze, którą byłem przesiąknięty, o tym szczególnym dniu, kiedy biegnąc dawałem z siebie wszystko ile w tamtej chwili mogłem. A w Zamościu otrzymałem jakąś pieprzoną plakietkę. Taką odpustową, aaaaaaaaaaa! Brak mi słów normalnie. I gdzie niby mam ją sobie zatknąć? Na ścianę na bambusową matę, której nie posiadam???
Po finiszu zwykle oprócz medalu organizator wręcza jakąś wodę, a najlepiej i najczęściej to izotonik. W Zamościu w tym roku trzeba było pytać innych biegaczy, czy i gdzie można dostać coś do picia. Nie wiem, czy tak fatalnie trafiam, czy co, ale wziąłem wodę lekko gazowaną… W sam raz, kurwa, po biegu… Czy były izotoniki? Nie wiem, nie pytałem, nie widziałem.
Ciekaw jestem też, czy w trzeciej edycji panowie sędziowie dalej będą stoperami mierzyli nam czasy? Zamość jest ponownie chyba jedynym miejscem, gdzie nie ma pomiaru elektronicznego, czyli zawodnicy nie otrzymują chipów. Nie wygląda to zbyt profesjonalnie i mówiąc szczerze ujmuje znacznie randze biegu. Tak to ja miałem czas mierzony przez profesora Grabczaka na lekcjach wuefu!
Kolejne rzeczy dotyczą spraw, na które zwrócili uwagę moi koledzy / koleżanki.
Po pierwsze – biuro zawodów miało być czynne dzień przed zawodami (to informacja z regulaminu biegu). Ani przed rokiem, ani w tym roku tak nie było. Z jakich przyczyn? Nie będę pisać, żeby się z nikim nie sądzić, ale brak izotoników może wiele wyjaśniać :P
Gdzie był depozyt? Przyjezdni zostawiali swoje rzeczy w samochodach lub w samochodach znajomych, bo jeśli nawet gdzieś można było zostawić swoje rzeczy pod opieką, to ani przed rokiem, ani w tym roku taka informacja nie była ogłoszona.
I rzecz dla przyjezdnych najważniejsza. Gdzie były kible??? Czy kloca w Zamościu trzeba stawiać gdzieś na uboczu? Czy szczocha oddać gdzieś w pustej bramie? To ma być bieg ogólnopolski??? To nawet w Suścu dzień temu były trzy toitoie… Dodam jeszcze traktowanie osób, które za potrzebą przychodziły do toalety, która mieściła się w biurze zawodów – mówiąc najłagodniej, panowie odsyłali takowych jakby przyszli z trądem, a następnie informowali, że dla nas (biegaczy) toaleta jest po drugiej stronie. „Ale gdzie?” pytali skonfundowanie goście. „NO TAM! PO DRUGIEJ STRONIE!” słyszeli następnie od przemiłych organizatorów…
Rzecz kolejna – kategorie. Co to za bieg, gdzie mężczyźni są podzieleni, a kobiety już nie. Prehistoria jakaś… Co to za standardy? Na kim organizatorzy biegu się wzorują?
Przemilczę kwestię pewnej nacji, która przyjeżdża do nas pobiegać na zarobek… Trochę to oburza, bo bieg ogólnopolski, w ramach jakiegoś tam grand prix… Cóż, blisko, to korzystają…
Jak idealnie spieprzyć dobry pomysł na bieg? Brnąć dalej w to gówno, w którym już jesteście, szanowni organizatorzy.
Kilka faktów na koniec:
• Liczba uczestników w I edycji: 24 kobiety + 98 mężczyzn =
122 osoby (sklasyfikowane, do tego kilka osób, które nie ukończyły biegu)
• Liczba uczestników w II edycji: 19 kobiet + 56 mężczyzn =
75 osób (sklasyfikowanych)
Czyli w tym roku było 47 osób mniej niż przed rokiem. To 38,5% mniej biegnących. Idąc tym tropem za rok, w III edycji pobiegnie tylko ok. 30 osób. I oby tak nie było.
Chciałbym jeszcze wiedzieć jak to jest, że pobierając opłatę startową (20 zł), mając takich sponsorów jak Lotto i Polski Cukier, wsparcie władz miasta i przychylność polityków robi się w Zamościu już po raz drugi tak marną imprezę biegową?
Zdjęcia:
Muzyka, trochę na podsumowanie tekstu i trochę jako komentarz na te jaja polityczne związane z wyborami prezydenckimi:
OdpowiedzUsuńPanie Prezesie Stowarzyszenia Rozbiegany Zamość!
Który punkt statutu waszego stowarzyszenia realizuje Pan poprzez swoją postawę i swoje wypowiedzi? Trzeba coś zrobić samemu, po to przecież rejestrowaliście stowarzyszenie i pokazać jak to się robi! Pozdrawiam!
CELEM STOWARZYSZENIA JEST: 1. WSPIERANIE I UPOWSZECHNIANIE KULTURY FIZYCZNEJ I SPORTU, A W SZCZEGÓLNOŚCI BIEGANIA JAKO NAJPROSTSZEJ FORMY AKTYWNOŚCI. 2. OCHRONA I PROMOCJA ZDROWIA. 3. DZIAŁALNOŚĆ CHARYTATYWNA. 4. PODTRZYMYWANIE I UPOWSZECHNIANIE TRADYCJI NARODOWEJ, PIELĘGNOWANIE POLSKOŚCI ORAZ ROZWÓJ ŚWIADOMOŚCI NARODOWEJ, OBYWATELSKIEJ I KULTUROWEJ. 5. DZIAŁALNOŚĆ NA RZECZ OSÓB NIEPEŁNOSPRAWNYCH. 6. ORGANIZACJA NA RZECZ AKTYWNEGO WYPOCZYNKU DZIECI, MŁODZIEŻY I DOROSŁYCH. 7. OCHRONA ŚRODOWISKA I DZIEDZICTWA PRZYRODNICZEGO. 8. EDUKACJA DZIECI, MŁODZIEŻY I OSÓB DOROSŁYCH. 9. PROMOCJA I ORGANIZACJA WOLONTARIATU. 10. WSPIERANIE I POPULARYZACJA PRZEDSIĘWZIEĆ Z DZIEDZINY SPORTU. 11. PROMOCJA ZAMOJSZCZYZNY I MIASTA ZAMOŚĆ JAKO OŚRODKA SPORTU I MIEJSCA AKTYWNEGO WYPOCZYNU. 12. PRZECIWDZIAŁANIE UZALEŻNIENIOM I PATOLOGIOM SPOŁECZNYM. 13. KSZTAŁTOWANIE POZYTYWNYCH CECH CHARAKTERU I OSOBOWOŚCI POPRZEZ UCZESTNICTWO W REALIZACJI ZADAŃ SPORTOWYCH STOWARZYSZENIA. 14. EKOLOGIA I OCHRONA ZWIERZĄT ORAZ OCHRONA DZIEDZICTWA PRZYRODNICZEGO. 15. PROMOWANIE TURYSTYKI I KRAJOZNAWSTWA.
Po pierwsze, nie jestem od tego, żeby realizować punkty statutowe. Od tego jest stowarzyszenie.
OdpowiedzUsuńPo drugie, jeśli coś piętnuję i wytykam, to nie po to, żeby komuś zaszkodzić, a raczej pokazać, co należałoby zmienić. Mam nadzieję, że tak będzie odbierany mój post.
A co do promocji miasta - bardzo chętnie realizowałbym ten szlachetny punkt np. poprzez ubranie koszulki pamiątkowej z biegu w Zamościu w innych miastach, ale pisałem z jakiego powodu tego nie zrobię.
Rozmawiając z biegowymi kolegami i koleżankami podejmowaliśmy kwestię kiepskiej (żadnej?) promocji biegu - niektórzy o imprezie dowiadywali się w jej dniu. Mogliśmy jadąc na biegi do innych miast rozdawać np. ulotki informujące o biegu, albo nawet biegając po Zamościu ubierać koszulki promujące bieg. Nic takiego organizator nie zaproponował (rozmawialiśmy z jednym z nich). A przecież wystarczyłaby np. akcja informacyjna w placówkach szkolnych - od uczniów, po wuefistów i rodziców.
Mam nadzieję, że za rok będzie lepiej i organizacyjnie i że ilość uczestników nie spadnie tak drastycznie jak to przedstawiłem w poście.
Pozdrawiam również!
Witam! Pan jest prezesem tego stowarzyszenia czy nie? Proszę się nie odcinać od głównych celów stowarzyszenia, jeśli jest Pan jego członkiem, nie mówiąc o zarządzaniu nim. Zwracać uwagę można w inny sposób, język raczej, jak Pan pisze piętnuje. Proszę nie pisać o akcji w szkołach, bo w Zamościu wszyscy mieli "majówkę". Radzę zapytać organizatorów imprez sportowych, również w innych dyscyplinach jaka jest frekwencja zamojskich szkół, na tego typu imprezach. Najlepszym rozwiązaniem jest współpraca, krytyka też jest potrzebna, by było lepiej ale konstruktywna. Jak Pan zorganizuje kiedyś imprezę sportową, to przekona się na własnej skórze, ile to kosztuje i jakie są realne koszty organizacji np. takiego biegu. Najważniejsze powinno być przekonanie, czy poczucie braci biegającej, że "gramy do tej samej bramki"! Pozdrawiam!
UsuńJeśli chodzi o akcję w szkołach to podejrzewam ze chodzilo o to aby wczesniej oglosic, rozpropagować to w szkolach, a nie o to ze mialy tlumnie biegać
UsuńWitam! Nie jestem członkiem Stowarzyszenia i nie mam nic z nim wspólnego, a bardzo chętnie podpiszę się pod wypowiedzią autora bloga. Wolałbym "usłyszeć" w ramach wyjaśnienia skąd tak duża ilość potknięć np. koszulki z błędem z materiału przypominającego kalesony dziadka?! Nie ma żadnego argumentu w wypowiedzi "Anonima" podważającego zarzuty, broniącego bieg. Najlepszą obroną jest atak?! SŁABO! Jeśli chodzi o koszty organizacji takiego biegu, proponuję podpytać kolegów z Suśca (skromny, fajny bieg), na medal wystarczyło. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńp.s. Jeśli Stowarzyszenie jakiś bieg zoorganizuje chętnie wymienię swoje uwagi.
...Najlepsza obroną jest atak? Jest tylko jedna strona atakująca a głównym przesłaniem powinno być jak w statucie, czy w głowach biegaczy : WSPIERANIE I POPULARYZACJA BIEGANIA. Tego zabrakło, idea organizacji biegu w Zamościu okazała się nie ważna, bo ważne były potknięcia. To nie jest budowanie klimatu wokół biegania i sportu i winę za to ponoszą piszący, bardzo obszerne info na blogu. Jest to kwestia odpowiedzialności i zwykłej przyzwoitości. Szokujące, napastliwe, piętnujące wypowiedzi, które o zgrozo padają z ust nauczyciela. Więcej dystansu do siebie i pokory życzę. W tematach organizacyjnych jak czytam wyżej najważniejszy był medal. No cóż taka moda widać, dostać medal za ukończenie i pochwalić się znajomym albo popisać sobie na fb i wkleić fotki. Rewelacja wprost. Daję głowę w zakładzie o to, że żaden organizator nie wyleje tyle pomyj co piszący, z prostego powodu. Ma doświadczenie w organizacji i wie, że czasami nie wszystko zależy tylko od organizatora.
OdpowiedzUsuń1. Każdy kto biega sam sobie wybiera cel dla jakiego to robi i jeśli ma to być zbieranie medali, niech tak będzie (przewieszkę dziecko przyczepiło do misia razem z przewieszką z pingwinami z madagaskaru) to indywidualna sprawa każdego. FB czy zdjęcia-obojętne, ważne że jest ktoś na tyle silny i ma chęci by coś robić. Dlaczego ktoś ma za mnie wybierać cele dla których mam biegać.
OdpowiedzUsuń2. Wydaje mi się, że jest to blog prywatny a nie stowarzyszenia, po co wtrącanie tego?! Nie mam pojecia, widocznie brak argumentów.
3. Zostały tu opisane błędy, które wg biegaczy wystąpiły podczas biegu. Polecam przeczytać też inne posty i Zamość nie jest jakośszczególnie wyróżniony.
4. Pokory to życzę osobie, która wypowiedziała sie wyżej. Nadal odsyłam do Suśca! Pozdrawiam!
Widać, że w Mieście Idealnym (Zamościu) nikt nie ma prawa niczego krytykować, nawet jeśli ewidentnie coś się nie do końca udaje. Nie mogę opisywać wpadek organizatorów, bo szkodzę w ten sposób miastu. Nie wolno mi wytykać niedociągnięć, bo lepiej skupić się na pozytywach. A przecież przy odrobinie dobrej woli można potraktować ten wpis jako ściągawkę na przyszły rok (lata?), żeby poprawić to i owo.
OdpowiedzUsuńNie wierzę, że jestem jedynym uczestnikiem, który tak to widział. Nie wiem też jak według osoby, która wytyka mi psucie klimatu, biegacze z innych miast będą postrzegać Zamość, jeśli poziom imprez biegowych będzie właśnie taki jak tych dwóch edycji biegu.
Więcej do tematu nie wracam. Dziękuję za dyskusję i pozdrawiam.