wtorek, 11 listopada 2014

Lasy, sztolnie i czarty - 10.11.2014

Znów zastój na blogu. Ciężko znaleźć czas na wpisanie czegoś sensownego ale w końcu coś się pisze.

10 listopada wybraliśmy się z G. w okolice Krasnobrodu, gdzie mieliśmy pobiegać po lesie. W trakcie jazdy samochodem okazało się jednak, że możemy zajrzeć w konkretne miejsce - odwiedzić Potok Senderki i Starą Hutę, tak by moc zobaczyć sztolnie [link do wikipedii].

Pierwszą atrakcją po drodze był klub/restauracja "Szkoła 69" [link], której nie sfotografowałem, czego potem żałowałem, bo w internecie nie znalazłem zdjęć "z drogi", gdzie widać jak to miejsce przedstawia się komuś, kto przechodzi obok - ot jakaś leśniczówka pod lasem, tyle że na terenie posesji znajduje się słup ogłoszeniowy z charakterystycznymi plakatami, a w metalowej brami wpisane są wielkie pacyfki. (Zastanawia mnie, jak to możliwe, że nie dotarła tam jeszcze krucjata ludzi, którzy w kieszeniach mają modlitewniki, a w domach nie bardzo mają co robić...)

Samochód zostawiliśmy na polu, by po chwili wbiec między budynki, gdzie przywitał nas bardzo sympatyczny, diabelnie czarny i niezwykle energiczny piesek, który postanowił oprowadzić nas po okolicy i negocjować bezpieczne biegnięcie między opłotkami.




Sztolnie okazały się być mniej atrakcyjne niż to sobie wyobrażałem - myślałem, że będzie się dało poczuć oddech czeluści, poświecić latarką gdzieś głęboko, gdzie światło nie dochodzi. Tymczasem to, co zostało nam objawione, to tylko niewielkie dziury w ziemi tu i ówdzie rozsiane po lesie, których można się było spodziewać po nasypach z ziemi.





Zanim wyruszyliśmy w podróż zastanawiałem się, jaką pogodę będziemy mieli podczas biegania. Dzień wcześniej było szaro i troszkę mżyło, więc brałem pod uwagę możliwość biegania w deszczu. Tymczasem okazało się, że mimo początkowego chłodu (ok. 9°C) i mgieł po krótkim czasie mgły opadły, a dzień zrobił się cieplejszy, bo wyszło piękne słońce. W takich to sprzyjających okolicznościach wybiegaliśmy prawie 8 km i po nieco ponad godzinie zabraliśmy się w drugie miejsce.

G. namówił mnie, żebyśmy pojechali w okolice Hamerni (bliżej Józefowa), żeby wstąpić do rezerwatu przyrody Czartowe Pole. To kolejne malownicze miejsce, które zdecydowanie trzeba odwiedzić. Nie ma tam zbyt wiele miejsca do pobiegania, choć na siłę na pewno coś można by wykombinować, nas jednak trochę ograniczał czas, więc po pół godzinie i 2,5 km wracaliśmy już na parking.


Nad rzeką Sopot


Ruiny papierni


Jadąc w takie okolice nie mogę przeboleć faktu, że nie mam ze sobą lepszego aparatu, ale cóż... Lustrzanki mi szkoda, ale lepszy rydz niż nic: