sobota, 1 czerwca 2013

Przed maratonem

Mój pierwszy maraton już za tydzień. Dziś trochę informacji i oswajania w temacie...

42 km i 195 metrów


Tyle właśnie wynosi dystans maratonu. Najlepsi na świecie pokonują go w nieco ponad 2 godziny. Ja będę szczęśliwy mogąc przekroczyć linię mety w pozycji stojącej. A jeśli chodzi o czas, to optymistycznie byłoby ukończyć bieg w 4 godziny i 30 minut (przy założeniu, że w ogóle dam radę przebiec całą trasę). Ale tak naprawdę zupełnie nie wiem, czego mogę się po sobie spodziewać. Nigdy wcześniej nie przebiegłem takiego dystansu. Ktoś mógłby się dziwić - że jak to? - nie biegł 40 km i startuje w maratonie. A no tak właśnie. Mądrzy ludzie (trenerzy) i książki (autorzy) prawią, że nie robi się tak długich treningów z powodu zniszczenia organizmu takim wysiłkiem. Jeśli wierzyć mędrcom, to moje dotychczasowe treningi powinny mi wystarczyć do przebiegnięcia tych 42 km. Jak będzie, to się okaże.


A to trasa do przebiegnięcia. Startujemy przy Bramie Krakowskiej, a kończymy przy Placu Zamkowym. Fajnie, że biegłem Czwartą Dychę - znam dzięki temu trasę w okolicach Zalewu Zemborzyckiego.

Jeśli chodzi o profil trasy, to nie jest najgorsza:


Przy 13 km będzie pewnie ciężko, ale że to początek biegu, to jeszcze będą siły na pokonywanie wzniesień. Gorzej, że przed 30 km pojawia się coś podobnego i ostatnie metry (dosłownie) przed metą też mogą być wykańczające.

Jak jesteśmy przy wyczerpaniu fizycznym, to tu mam coś na poratowanie w trakcie biegu:


Jutro będzie czas na wypróbowanie tego żelu. Wcześniej miałem inny:


(...) i byłem bardzo zadowolony z działania - właściwie w żadnym momencie pokonywania 31 km (relacja) nie poczułem, że brakuje mi sił do dalszego biegu. Nie pojawiły się też charakterystyczne objawy wyczerpania - ani razu nie straciłem kontaktu z rzeczywistością.

Mam też coś na nieodłączne przy tych dystansach odciski na palcach stóp:


Ze dwa razy już stosowałem i chyba rzeczywiście pomaga.

W międzyczasie chyba wyleczyłem też prawą nogę, w której odczuwałem taki rwący ból przy zaczynaniu biegu (w trakcie nie było nic czuć). Wyleczyłem dzięki chorobie - 5 dni bez biegania było. A bolało pod łydką z tyłu. Jeśli trafiłem w opis anatomiczny, to mięsień ten nazywa się flexor digitorum longus.


A jak będzie od strony psychicznej?

Nie wiadomo, jaka będzie pogoda. Z jednej strony dobrze byłoby tak, jak jest do tej pory, czyli bez upałów i z przelotnym deszczem. Ale temperatura mogłaby być wyższa (tak do 20°C) i mogłoby nie wiać (albo przynajmniej nie takim wiatrem po którym aż uszy bolą - pewnie ten skurczybyk mnie rozłożył tydzień temu). A jak będzie upał to też będzie ciekawie... Raz, zeszłego lata wyszedłem pobiegać w okolicach godziny 13:00 w pełnym słońcu i wiem jedno - g*** nie bieganie jest w taki upał. Więc nie wiem... Chyba lepiej, żeby padało i wiało.

Będę się też zastanawiać nad tym, czy brać jakąś muzykę, czy może dać się ponieść dźwiękom Lublina.


"Learning to walk again" - tak może być w niedzielę, dzień po maratonie.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz