Na wyjazd zdecydowałem się z powodu spaceru z kijkami nordic walking, który był organizowany przez jednego z wuefistów z naszej szkoły. To drugie takie przedsięwzięcie - poprzedni spacer odbył się przed zimą, w zeszłym roku kalendarzowym. Spacer adresowany był do wszystkich chętnych uczniów i ich rodziców. Jaka była frekwencja? Ja, p. R. - organizator i K.K - uczeń. Na ponad 150 uczniów klas IV - VI był aż JEDEN uczeń... Brawa dla ciebie, Konradzie! I wstyd dla wszystkich pozostałych. (jeśli dobrze zapamiętałem, to w poprzednim spacerze udział wzięło 5 osób...) To tyle ze złych wspomnień.
Od dziś wszystkim będę polecał i Krasnobród, i bieganie po górach i bieganie po lesie. Krasnobród ma to szczęście, że leży w przepięknym miejscu. Tak naprawdę zwiedziłem jeszcze zbyt mało, żeby polecić jakiś konkretny kierunek, ale właściwie gdzie by się nie udać, to wszędzie znajdzie się jakiś malowniczy zakątek.
Poniżej zamieszczam zdjęcia z telefonu z Chełmowej Góry.
Chełmowa Góra to wzniesienie, które znajduje się bardzo blisko szkoły - niecałe 1,5 km od boiska. Według mojego garmina ma 330 m n.p.m. a oficjalnie 336. Warto wejść na ten szczyt choćby po to, żeby podziwiać panoramę Krasnobrodu i gęste kompleksy leśne. Widoki z tego miejsca przypominają nieco Bieszczady!
Po zejściu z Chełmowej pożegnaliśmy się, a ja udałem się w stronę Szuru, bo bardzo chciałem w końcu zobaczyć o co chodzi z tą Galerią Szur.
Sam Szur zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Spodziewałem się jakiejś zapadłej dziury (bez obrazy, ale polskie wsie, szczególnie w naszym byłym województwie zamojskim, tak właśnie czasem wyglądają), a tymczasem okazało się, że to taki mały raj. Wioska jest niesamowicie czysta, cichutka, aż taka filmowa wręcz. A o Galerii niewiele mogę powiedzieć oprócz tego, że w końcu wiem, gdzie to jest. Coś dzwoniło na podwórku artysty, ale czy ktoś był w gospodarstwie to ciężko stwierdzić.
Warto w tym miejscu jeszcze wspomnieć o lesie. Przypomniały mi się wakacje z dzieciństwa, kiedy to jeździliśmy do Krasnobrodu z rodzicami na dwutygodniowe turnusy. Pamiętam ten zapach lasu - igły na rozgrzanym piasku i nieruchome powietrze oblepiające korony drzew wokół mnie. Zapach był tak intensywny, że wręcz można się było nim upajać. Słowa... próbuję nieudolnie przekazać to, co mimowolnie zakodowałem w swojej pamięci jako dzieciak.
Na koniec stwierdziłem, że zobaczę jeszcze zalew. Odwiedziłem przy okazji chłopaków, którzy grali mecz na boisku obok zalewu.
I znowu przyszły do mnie wspomnienia. Opuszczając boisko udałem się za znakiem "Krasnobrodzkie Wąwozy" i dotarłem w okolice ośrodka wypoczynkowego, a właściwie bramy tego ośrodka, w którym spędzaliśmy z rodziną wakacje. Dużo się pozmieniało, ale pewne miejsca wyglądają bardzo znajomo. Zdziwiło mnie, że na stoku jest aż tyle domków. A potem zawróciłem w stronę zalewu i dotarło do mnie jak blisko zbiornika ten ośrodek się znajduje. Nie wiem, czy jak byłem dzieckiem to ta droga tak się dłużyła, czy chodziliśmy jakoś inaczej (zalew jest teraz nieco inaczej zaaranżowany), czy po prostu słońce tak dawało w kość, że od razu chciało się być nad wodą?
To na koniec jeszcze zdjęcie znad wody. Nie wiem, dlaczego kiedy robiłem zdjęcie diodki zrobiły psikusa, ale to co zapamiętałem, to dopisałem obok. Zwróćcie uwagę na temperaturę - akurat to dobrze zapamiętałem. Lato normalnie! (albo sprzęt pomiarowy do bani...)
Łącznie wybiegałem 18 km przez 2 godziny i 45 minut. Dużo było postojów i raczej nie przemęczałem się biegając, ale jestem bardzo, BARDZO zadowolony.
Żegnam się Gojirą - prześwietnym francuskim zespołem, który odkrywa przed starymi wyjadaczami metal na nowo! No i te widoki...
PS. Słyszeliśmy ich z MKŻ na żywo w Warszawie, a tu wokalista/gitarzysta Joe Duplantier chwilę po tym jak uścisnąłem mu rękę! :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz