Bieganie w ciężkich warunkach opłaciło mi się, bo gdy tylko stopniał śnieg zauważyłem, że znacznie poprawiła mi się szybkość i wytrzymałość. Owszem, ciężko było się zmuszać do wyjścia, szczególnie gdy na dworze było byle jak (a było tak często tej zimy), trudno też biegało się po zamojskich chodnikach - rzadko kiedy były odśnieżone (pisząc "odśnieżone" mam na myśli usunięty śnieg, a nie przyklepany łopatą i posypany piachem), często były oblodzone - łatwo było o kontuzję. Udało mi się jakoś nie wykręcić stawów, nie połamać kości, jedynie co kostka prawa puchła, ale już dawno doszła do siebie. A piach po zimie jeszcze nieposprzątany... Czasem jak wiatr zawieje, to prawie jakby się było na pustyni...
Myślę, że kluczową sprawą wartą wspomnienia przy okazji biegania w zimie jest rozgrzewka. Przed każdym wyjściem naprawdę należy rozruszać stawy, rozgrzać mięśnie, ja jeszcze dodatkowo trochę się rozciągam (są różne pomysły na rozciąganie: jedni twierdzą, że przed treningiem się tego nie robi, inni, że trzeba koniecznie. Mi rozciąganie służy i przed i po treningu). I co ważne - dobieramy intensywność biegu do warunków. Nie ma co robić sprintów, jeśli czujemy, że buty nie mają przyczepności - pozostaje wtedy spokojne rozbieganie. Ale warto zmusić się i wyjść z domu.
Inna sprawa to odpowiedni ubiór. Warto na zimę mieć jakąś termoaktywną odzież lub bieliznę - żeby nie mieć później do siebie pretensji, że jest się chorym, bo nas przewiało (bawełniane ciuchy zatrzymują wilgoć - wystarczy silny wiatr w plecy i przeziębienie gotowe). Czapka też będzie przydatna i ciepłe rękawiczki. A w uszy często wkładałem słuchawki, nawet jeśli nie miałem ochoty słuchać muzyki - skutecznie chronią przed przewianiem. I na koniec buty - biegałem w Pumach Cell Exsis. Bardzo fajne buty z goretexem - nie straszny był mi ani śnieg, ani kałuże. Zakupiłem je przez internet bez wcześniejszego przymierzania i muszę powiedzieć, że to najbardziej trafione buty, bo "leżą" na stopie idealnie. Dosłownie jakby były robione dla mnie :) Szkoda tylko, że przez przedłużającą się zimę tyle się w nich nabiegałem. Mają już ok. 700 km i powolutku jakby zaczynają się rozwalać (pękła siateczka w prawym bucie). Może na następny sezon wypróbuję Adidas Kanadia? (to był mój pierwszy wybór, ale ostatecznie padło na pumy).
I tak już na sam koniec jeszcze słówko o zdrowiu. Biegając w zimie można nieźle zahartować swój organizm. Nie twierdzę, że nie chorowałem tej zimy, ale też nie mogę powiedzieć, żebym był specjalnie wykończony przez choroby. Jak się biega, to się nie ma kiedy chorować! ;P
To co? Warto biegać w zimie? OCZYWIŚCIE!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz