Matko jedyna! Myślałem, że bloga piszę tylko dla siebie, a tu proszę - kilka wejść na 2 ostatnie posty i to dodane po roku nie zaglądania na własnego bloga.
Dziękuję kimkolwiek jesteś :)
Podsumuję sobie tutaj ten tydzień.
Między 4.09 a 10.04 przebiegłem prawie 80 km. Co mnie najbardziej cieszy to to, że MKŻ (jeszcze) ze mną wytrzymuje, a po drugie, że nic się nie dzieje w nogach. Mam wrażenie, że ćwiczenia z ciężarami bardzo się przydały i powodują, że nic się nie uszkadza, a ja mogę spokojnie biegać z bardzo dużą intensywnością.
Niestety pojawiły się też od piątku objawy niewielkiego przeziębienia, ale nic sobie z niego nie robię i nie przestaję biegać. Póki nie ma temperatury, a kaszel jest nieprzeszkadzający...
Gdyby ktoś pytał o sekret, to chyba chodzi o skarpety kompresyjne. Do tej pory uważałem, że są one trochę gadżeciarskie, a jeśli coś dają, to że jest to efekt placebo. Ale ewidentnie to dzięki nim mogę sobie pozwolić na takie bieganie.
Ogólnie do tej pory w kwietniu uzbierałem 125 km. Ostatni większy wynik od tego miałem w sierpniu 2015 r. A to nawet nie połowa miesiąca!
Ano czytam ;)
OdpowiedzUsuń